Piotr, obróciwszy się, zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi i powiedział: «Panie, któż jest ten, który Cię zdradzi?» Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: «Panie, a co z tym będzie?» Odpowiedział mu Jezus: «Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, to cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną!»
A co jeśli tutaj i teraz to właśnie moje miejsce i czas?
Pytanie zrodziło się, bo co jakiś czas dopada mnie pytanie, rozmyślanie, wyobrażanie sobie, że gdzie indziej byłoby mi lepiej: żyć, służyć, pracować, być… Albo: inni mają lepiej, łatwiej, bo są tam, gdzie i ja bym się mógł pokazać…
Może moje rozmyślanie nad tym idzie zbyt daleko, ale czy w takim stawianiu rzeczy nie ma pewnej nieufności wobec Boga? Bo mówię Mu: “tak, nie się stanie Twoja wola”, a potem dodaję: “z tym, że niech ta Twoja wola realizuje się w tym miejscu, albo w tamtym”. Chcę należeć cały do Boga, z drobnymi wyjątkami jednak.
Oczywiście, to nie jest łatwe i pewno nie robi się od razu. Te moje pytania świadczą o tym, że jeszcze nie dojrzała we mnie wola tak bardzo, by ją oddać Bogu bez reszty. Ta właśnie reszta kołacze się we mnie pod postacią pytań i marzeń o tym, by być gdzie indziej, kiedy indziej.
A może spytać odwrotnie: co bym stracił, gdybym był nie tu, gdzie jestem? Jakiej miłości bym nie doświadczył? Takie postawienie sprawy pozwala dostrzec wielkie dobro, jakie dotyka mnie tutaj i teraz, a nie tam i kiedyś.